Będąc mamą 5- letniego niejadka często staję na głowie, by w jakiś sposób zachęcić dziecko do jedzenia. Kolorowe kanapki z uśmiechem klauna go nie wzruszają, uwielbiane przez dzieci spaghetti ledwo omiecie spojrzeniem, na widok smażonych nuggetsów owszem ślinka mu cieknie, ale gdy lądują na talerzu apetyt mija. Co począć? Niedawno na wizycie lekarskiej Nasza Pani Doktor podpowiedziała mi, by kupić Maluchowi dziecięcą książkę kucharską. Sprawdziłam czy coś takiego w ogóle jest do kupienia i natknęłam się na ciekawą książkę pt. "Gratka dla małego niejadka" Emilii Dziubak. Książka zawiera przepisy opatrzone śmiesznymi ilustracjami, pobudzające wyobraźnię dziecka. Tak autorka przedstawia swoje dzieło we wstępie:
"Dzięki tej książeczce maluch nauczy się chętnie przyrządzać (wraz z rodzicami) rozmaite potrawy (...). Rozpoznawać i nazywać poszczególne ich składniki, nadawać im ich charakterystyczne cechy i doceniać walory smakowe. Dowie się także, co to witaminy i dlaczego należy myć owoce."
Autorka przekonuje, iż dzięki książce posiłek dla dzieci przestanie być torturą, a stanie się zabawą.
Książeczkę kupiłam, lecz byłam do niej dość sceptycznie nastawiona - jak dotąd wszystkie porady okazały się bezskuteczne. Moje dziecko uwielbia czytać książki, więc z prezentu ucieszył się ogromnie. Przeczytaliśmy od deski do deski (lektury tam niewiele, więc czytaliśmy przepisy) i moje dziecko od razu zapaliło się do gotowania! Już był ze swoim krzesełkiem w kuchni, już myszkował po lodówce w poszukiwaniu składników. Zwarty i gotowy do działania. Pomyślałam, że pewnie chętny do działania, ale z jedzeniem już będzie gorzej... A jednak nie! Chce próbować nowych rzeczy, nie wszystko mu smakuje, ale jak do tej pory nawet spróbować nowych potraw nie miał ochoty, więc postęp jest ogromny. Z książeczką chodzi od rana do nocy, wertuje ją i co i rusz coś pichcimy z niej razem. Tak jak dzisiejsze babeczki na słono z serem feta i oliwkami. Sam kroił, mieszał i wisiał całe 20 minut na drzwiczkach piekarnika nie mogąc się doczekać babeczek! I moje dziecko, które na widok jakiegokolwiek sera wyrażało obrzydzenie, zajadało te babeczki ze smakiem! Polecam wszystkim rodzicom niejadków, zamieńcie posiłki w świetną zabawę i niech Wasze dziecko czynnie bierze udział w ich przygotowywaniu.
A babeczki u mnie z dodatkiem pasty pandanowej nadającej taki piękny kolor, który oczywiscie jest dodatkową zachętą dla dzieci. Pastę można pominąć (w oryginalnym przepisie z książki jej nie ma). Polecam!
Zielone muffinki na słono
Składniki na około 15 sztuk:
375g mąki pszennej
250ml mleka
2 jajka
125g roztopionego masła
pół łyżeczki soli
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki ziół prowansalskich
100g zielonych oliwek
180g sera feta
łyżeczka pasty pandanowej (można pominąć)
Wykonanie:
W jednej misce łączymy składniki suche (mąkę, sól, proszek do pieczenia, zioła). W drugiej misce łączymy składniki mokre (mleko, jajka, masło). Oliwki kroimy średnio drobno, ser kroimy w kostkę.
Suche składniki łączymy z mokrymi, mieszamy tylko do połączenia składników. Dodajemy oliwki i ser i mieszamy. Formę do muffin wykładamy papilotkami, nakładamy ciasto do wysokości 2/3 foremek. Muffinki pieczemy około 20-25 minut w 200 stopniach. Studzimy na kratce.
SMACZNEGO!
Notka napisana do konkursu firmy Beticco,
-link do regulaminu: http://beticco-baby.blogspot.com/2013/07/konkurs.html-link do Facebooka: https://www.facebook.com/BeticcoBaby
Walczę o nagrodę: Konik na biegunach!
świetny kolorek:)
OdpowiedzUsuń